niedziela, 24 lutego 2013

Zayn cz.1

    Siedziałam w tej małej, prawie bezludnej restauracyjce, obracając w dłoniach pustą szklankę po coli. Zamówiłam ją jakieś półtorej godziny temu, żeby nie wyrzucili mnie na próg. Czekałam na niego od dwóch godzin. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. 23:15. Podjęłam decyzję.
    - Poproszę rachunek - zwróciłam się do przechodzącego obok kelnera.
    - Oczywiście - młody mężczyzna uśmiechnął się pocieszająco.
    Gdy już zapłaciłam niebotyczną sumę za colę rozcieńczoną z wodą, opuściłam restaurację pod ostrzałem ciekawskich spojrzeń. No tak. Ubrana w czerwoną, koronkową sukienkę na krótki rękaw przyciągałam uwagę, siedząc samotnie przy stoliku zastawionym dla dwojga. Złapałam taksówkę, podałam kierowcy adres i całą drogę siedziałam wpatrzona w okno. Nawet nie wiedziałam kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie pojawił się. Znowu. I wierzcie mi, rozumiałam. Byłam wstanie wybaczyć wszystko, ale nie to.
    - Jesteśmy na miejscu, panienko - odezwał się taksówkarz. - To będzie 10 funtów.
    Podałam mężczyźnie banknot i wysiadłam z taksówki z niemiłym uczuciem, że z końcem tej podróży skończyło się coś jeszcze. Ruszyłam w stronę rezydencji. Proces przejścia przez zabezpieczenia znałam tak dobrze, że mogłabym go przejść, lunatykując. W końcu dotarłam do drzwi. Przed naciśnięciem klamki wzięłam głęboki wdech i wytarłam oczy. Przekroczyłam próg z kamieniem na sercu. Gdzieś z oddali dochodziły odgłosy telewizora.
   - W końcu ! - usłyszałam głos Zayna. Do oczu nabiegły mi łzy. - Gdzie byłaś ? Dzwoniłem do ciebie, ale zostawiłaś telefon w domu.
    Malik zszedł po schodach i stanął jak wryty na mój widok.
    - Byłam tam, gdzie ty powinieneś być - odpowiedziałam zimno.
    - Zupełnie zapomniałem ! Przepraszam, [T.I] - podszedł do mnie wyciągając ramiona, ale ja odsunęłam się.
    - Nie, nie zapomniałeś. Widziałam bilety, które schowałeś na spodzie szuflady. Dlaczego nie przyszedłeś ?
    - Próba się przeciągnęła. Mieliśmy dzisiaj niezłe natchnienie i tak dobrze się pisało. Dobrze wiesz, jak ważny jest ten album.
    - Tak, wiem. Rozumiem, że masz próby, nagrania, koncerty. Rozumiałam, że większą część tego związku spędziłeś w trasie. Rozumiem, że musisz się spotykać z fankami, robić sobie z nimi zdjęcia lub godzinami odpisywać na ich wiadomości. I wiem, że czasami musisz dłużej zostać na próbie, masz występy na ostatnią chwilę i bardzo nieprzewidywalny grafik. Ale ty też mógłbyś zrozumieć, że ten dzień chciałam spędzić z tobą. I w ten jeden dzień mogłeś postawić mnie wyżej na liście priorytetów niż zespół. Skoro nie zrobiłeś tego w naszą rocznicę, to prawdopodobnie nic dla ciebie nie znaczę.
    - Znaczysz ! - oburzył się. - Bardzo dużo.
    - Gdyby tak było, poruszyłbyś niebo i ziemię, by dotrzeć na czas. Skoro mieliście taki dobry pomysł, to z pewnością nie zniknąłby do jutra.
    - Już dzisiaj musieliśmy oddać wstępną wersję, inaczej moglibyśmy stracić kontrakt.
    - Dlatego lepiej było stracić mnie - odparłam mijając go. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach.
    - O co ci chodzi ? - zapytał, ale nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ na schodach pojawiła się reszta One Direction.
    - Hej, [T.I] ! - przywitał się Louis.
    - Wszystkiego najlepszego z okazji pierwszej rocznicy ! - wykrzyknął Horan.
    - Dzięki, Niall - weszłam na schody. - To jest nasza pierwsza i ostatnia rocznica - powiedziałam mijając ich.
    - Jak to ? - zapytał zaskoczony Liam.
    - Tak to. Ludzie się ze sobą wiążą, rozstają, zaczynają spotykać z kimś innym. Taki jest krąg życia - z tymi słowami na ustach zniknęłam w moim pokoju.
    Wyciągnęłam z szafy torbę i zaczęłam wpakowywać do niej ubrania. Nagle drzwi otworzyły się i do pokoju wpadł zdenerwowany Zayn.
    - Ostatnia ?
    - Tak, to koniec, Zayn.
    - Ale [T.I.]...
    - Nie ma żadnego ale ! Wybaczyłam ci dużo, ale tego już nie mogę. Chcę, ale nie potrafię - przy ostatnim słowie głos mi się załamał.
    Zayn od razu znalazł się przy mnie i wziął mnie w ramiona. Na początku chciałam go odepchnąć, ale nie mogłam. Staliśmy tak, a bezsilnie płakałam, przytulona do niego. Zayn delikatnie uniósł mój podbródek i pocałował mnie. To zadziałało jak zimny prysznic. Delikatnie, ale stanowczo odsunęłam się od niego.
    - Proszę cię, Zayn, nie rób tego jeszcze trudniejszym.
    - Czemu nie możesz dać nam jeszcze jednej szansy ? [T.I], czy to tak dużo ?
    - Tu już nie ma co ratować - odparłam, starając się bardziej przekonać samą siebie, niż jego.
    - Skoro tak - powiedział smutno - to chociaż zostań na noc. Gdzie teraz pójdziesz ?
    Położyłam rękę na klamce i nie patrząc na niego odpowiedziałam :
    - Do ludzi, którzy zawsze są przy mnie, gdy ich potrzebuję.
    Popchnęłam drzwi i wyszłam na korytarz. Był pusty. Liam, Harry, Louis i Niall uciekli z pola rażenia, co było bardzo dobrą decyzją, ponieważ byłam w takim nastroju, że zabiłabym każdego, kto stanąłby mi na drodze.
    Jak zwykle w takich sytuacjach bywa (lub można to zrzucić na pogodę w Anglii) zaczęło padać . Zarzuciłam na głowę kaptur. Do domu Sophie miałam jakieś pół godziny drogi. Jak dobrze pójdzie, to gdy do niego dojdę, jakiś minimetr sześcienny mojej skarpetki będzie jeszcze suchy. Nagle czarny samochód, który mnie minął, zatrzymał się i wyskoczył z niego Harry, z parasolem w ręce.
    - Co tu robisz, Harry ?
    - Myślisz, że pozwoliłbym ci iść do Sophie w taką ulewę ?
    - Skąd wie... nieważne.
    - Znamy się od ponad roku. Wszyscy zdążyliśmy cię na tyle dobrze poznać, żeby wiedzieć kto jest twoją najlepszą przyjaciółką - uśmiechnął się, stając koło mnie z parasolem. -  Wskakuj - powiedział, wskazując na samochód.
    - Dziękuję, Harry, ale dam radę.
    - Ale ja cię nie pytałem o zdanie - znienacka zabrał mi z ręki torbę. - Wskakuj !
    -  Ok - wsiadłam do wychuchanego auta Stylesa.
    Parę minut jechaliśmy w zupełnym milczeniu. Harry koncentrował się na drodze, ja natomiast cały czas wyłamywałam palce. W końcu zajechaliśmy na miejsce. Ani ja ani Harry nie poruszyliśmy się.
    - Dlaczego z nim zerwałaś ? - pytanie zawisło ciężko w powietrzu.
   - Ponieważ chciałam to skończyć zanim naprawdę zacznie boleć.
   - Teraz nie boli ?
   - Nawet nie wiesz jak bardzo - wyszeptałam. - Ale potem było by jeszcze gorzej.
   - Skąd tam pewność ? Może byłoby lepiej ?
   - Harry, już teraz jest ciężko. Nie mamy czasu, żeby się spotkać, gdy go znajdujemy, nie chce nam się i zaczynamy kłamać, żeby to ukryć. Potem przychodzą wyrzuty sumienia, stres, więc zaczynamy się kłócić o każdą błahostkę...
    - Skoro jesteś tak bardzo świadoma tych błędów, to czemu ich nie wyeliminowałaś ?
    - Sama nie wiem. Może chciałam po prostu przeczekać, aż to minie ? Łudziłam się, że samo się ułoży. Ale tak się nie stało.
    - Może czekałaś za krótko. To rozstanie załamie Zayna. Wzięłaś to pod uwagę ?
    - Da sobie radę. Ma was, a poza tym, pracujecie teraz nad nowym albumem. Będzie miał tyle pracy, że zabraknie mu czasu, by się martwić. O! Może napisze na tego podstawie jakiś fajny hit ! A potem zacznie się spotykać z jakąś młodą gwiazdką. Każde z nich będzie żyło swoim życiem, raz na jakiś czas pojadą na wspólne wakacje, następnie wezmą ślub, nie będą mieli dzieci. Około czterdziestki zda sobie sprawę, że nie tego w życiu szuka, rozwiedzie się, wyprowadzi na wieś, znajdzie miłość swojego życia i będą żyli długo szczęśliwie.
    - Niezła wróżba. A co ty będziesz robić za te dwadzieścia lat ?
    - Żyła swoim życiem - i nadal kochała Zayna, dodałam w myślach. Otworzyłam drzwiczki. - Dziękuję za podwózkę, Harry.
    Wysiadłam z samochodu. Harry stał już przy bagażniku, wyciągając moją torbę.
    - Proszę - podał mi ją.
    - Dziękuję. 
    - Pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć.
    - Nawet po tym, co zrobiłam Zaynowi ?
    - Hej, to że wam się nie ułożyło, nie znaczy, że musimy wszyscy zerwać kontakt. Jesteś zawsze mile widzianym gościem.
    - Kiedy tylko go nie będzie w domu.
    Harry przytulił mnie.
    - Trzymaj się, [T.I].
    - Do zobaczenia, Harry.
    Patrzyłam jak Styles odjeżdża. Dopiero gdy zniknął za zakrętem, ruszyłam w stronę drzwi. Zapukałam. W progu pojawiła się Sophie.
    - Kiedyś powiedziałaś, że gdybym miała problemy, mogę wpaść o każdej porze dnia i nocy. Propozycja nadal aktualna ?
    - Oczywiście. Wchodź.

    - Po prostu chcę być z kimś, na kim mogę polegać. Kto będzie przy mnie, gdy będę go potrzebować. Kto mnie przytuli i powie, że wszystko będzie dobrze, gdy świat będzie walić i sprawi, że w to uwierzę - wyrzuciłam z siebie, kiedy we dwie siedziałyśmy przy ławie w jej salonie.
   - Myślałam, że Zayn jest kimś takim.
   - Bo był. Ale ta cała sława go zmieniła. Chciałabym odzyskać starego Malika. Zwykłego chłopaka u początku kariery.
   - On nadal taki jest. Gdzieś w środku.
   - Boję się, że jednak przepadł bezpowrotnie.

Cześć ! To mój pierwszy imagin. Byłabym bardzo wdzięczna za Wasze opinie :) Sophie